niedziela, 25 grudnia 2011

Szybki sernik na kruchym spodzie i życzenia


A jako dodatek do życzeń przepis na szybki sernik, który ja najbardziej lubię jeść jak jeszcze nie wystygł.


Składniki:
  • 15 dkg mąki
  • 10 dkg masla
  • 30 dkg sera białego
  • 3-4 jajka
  • 1 szkl śmietany
  • 1/2 szkl cukru
  • opcjonalnie rodzynki


 
Mąkę wyrobić z masłem i 1 żółtkiem,
wyłożyć do formy i podpiec.
Ser rozetrzeć, dodac żółtka ubite z cukrem.
Ubic pianę z 3 białek ,wymieszać z masą serową. Masę wyłożyć na podpieczony spód. Piec ok 30-35 min  w temperaturze 180  st.


Do zobaczenia w przyszłym roku:)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Zamiast mizerii

Sałatka z ogórków -  pressgurka czyli w wolnym tłumaczeniu ściskane ogórki jest w Szwecji tak powszechna jak  mizeria w Polsce  lub tzatziki w Grecji. Stanowi częsty dodatek do dań mięsnych - na przykład kulek mięsnych, pieczeni lub gulaszu. Nazwa pochodzi od sposobu przyrządzania sałatki.Muszę przyznać, że mimo stosunkowo dużej ilości cukru bardzo mi takie ogórki smakują - są takie słodko-kwaśne w dobry sposób.

Potrzebujemy:
  • 1 ogórek "wąż"
  •  trochę soli
  • 2 łyżki octu (12%)   
  • łyżka wody  
  • 2 łyżki cukru
  • szczypta pieprzu
  • 2 łyżki posiekanej pietruszki lub koperku
 Jak przyrządzić:
  1. Pokroić ogórek bardzo cienko (ja używam noża do sera). Posolić i przykryć talerzem, który należy obciążyć, żeby  wycisnąć jak najwięcej soku z ogórka. Zostawić na 30 minut a następnie odlać wodę.
  2. Wymieszać ocet z wodą, cukrem, pieprzem i pietruszką lub koperkiem.
  3. Zalać ogórki mieszaniną i postawić w lodówce na godzinę przed podaniem.
Z podobną sałatką spotkałam się w Izraelu, z tym że tam zamiast octu używa się octu winnego i ogórków się nie wyciska. Wtedy sałatka musi poczekać w lodówce przynajmniej przez 12 godzin.

niedziela, 27 listopada 2011

Banana brownie - czyli modyfikacja pewnego przepisu

Ciasta i inne słodkie wypieki nigdy nie były moją najmocniejszą stroną co wynika raczej z mojego kompletnego braku zainteresowania jakimikolwiek słodyczami. Niestety w tym braku zaqinteresowania jestem w domu totalnie osamotniona. Co jakiś czas - zbyt często według mnie - zaczynają za mną chodzić i powtarzać: upiecz może jaieś ciasto, upiecz ciasto, upiecz bardzo prosimy ciasto...a może dzisiaj upieczesz ciasto... Czasem ulegam, choć niechętnie;)

Inspirację do akurat tego wypieku zaczerpnęłam z bloga Gospodarnej Narzeczonej, która kilka dni temu opublikowała przepis na Banana blondie z najnowszej książki Dana Leparda "Short & Sweet".

Przepis zmodyfikowałam z powodu braku białej czekolady w zapasach domowych i użyłam gorzkiej czekolady firmy Lindt (70% zawartości kakao). Dałam też zamiast proszku do pieczenia sodę oczyszczaną ponieważ gdzieś w głowie kołatało mi się, że mokre ciasto - a do takich zaliczm bananowe - lepiej wtedy wyrośnie.Użyłam orzechów włoskich zamiast brazylijskich. To tyle zmian. No nie,  oczywiście musiałam zmienić nazwę.

Banana Brownie:  

  • 2 dojrzałe banany
  • 250 g cukru
  • 2 łyżki wody
  • 1 łyżeczka oleju
  • 100 g masła
  • 1 jajko
  • 200 g czekolady
  • 2 łyżczki ekstraktu z wanilii
  • 225 g mąki
  • 1 łyżeczka sody oczyszczanej
  • 100 g orzechów (użyłam włoskich)

Przygotowanie:
  1. Z 75 g cukru i wody przygotowujemy karmel do momentu zbrązowienia. Dorzucamy orzechy i wylewamy na posmarowaną olejem blaszkę lub talerz. Studzimy i siekamy drobno.
  2. Masło, czekoladę i 100 g cukru dowolnego np. z trzciny cukrowej rozpuszczamy na jednolitą masę - ja robię to w mikro na najniższej temperaturze ok. 1-3 minuty.
  3. Jajko ubić z odrobina cukru dodać do masy czekoladowej i następnie wymieszać z mąką, sodą , posiekanymi karmelowymi orzechami i rozgniecionymi bananami.
  4. Przełożyć do wysmarowanej blachy - ewentualnie użyć papieru do pieczenia lub maty silikonowej - piec ok. 35 minut w temperaturze 190 stopni.
Polecam gorąco,  nawet mnie smakowało - myślę, że dzięki użyciu gorzkiej czekolady oraz temu, że ilość cukru, jak zauważyłam po fakcie, zmniejszyłam do 200 g.

sobota, 19 listopada 2011

Po prostu krupnik

Według mnie krupnik to jedna z najlepszych polskich zup, na którą ogromnej ochoty nabieram na ogół późną jesienią. Krupnik rozgrzewa i syci jednocześnie, a całej rodzinie najlepiej smakuje ze świeżo upieczonym chlebem. I jest to wtedy najdoskonalszy przedstawiciel jednodaniowego obiadu lub ciepłej kolacji. Akurat tutaj prezentuję krupnik  w wersji z mięsem, ale oczywiście równie dobrze można zrobić wersję wegetariańską.

Krupnik 6 porcji:
  • 0,5 kg mięsa z kością - użyłam schabu
  • 2 l wody
  • 3 marchewki
  • kilka suszonych grzybów
  • sól & pieprz
  • kilka ziaren ziela angielskiego i kilka listków laurowych, trochę majeranku wg. uznania
  • kasza jęczmienna ok. pół szklanki
  • 4-5 ziemniaków pokrojonych w kostkę
  • natka pietruszki


Sposób przygotowania:

  1. Mięso z kością zagotować w osolonej wodzie, zebrać tzw. szumowiny i gotować do miękkości. Wyjąć i oddzielić mięso od kości i pokroić na drobne kawałki.
  2. Do wywaru mięsnego dodać pozostałe przyprawy, obrane i pokrojone warzywa oraz uprzednio namoczone i pokrojone grzyby suszone. Wode z moczenia dodać oczywiście do krupniku.
  3. Dodać kaszę i pogotować do momentu aż warzywa i kasza będą gotowe. 
  4. Dodać pokrojone mięso, wyjąć liście laurowe i podawać krupnik posypany natką pietruszki.

sobota, 12 listopada 2011

Jesienny gulasz z dziczyzny czyli próba reanimacji bloga;)

Nie będę się tłumaczyć ponieważ nie ma dobrego wytłumaczenia na osierocenie bloga przez bez mała 4 miesiące. Powiem tylko, że miewam się całkiem dobrze i postaram się blogować bardziej regularnie.
W Sztokholmie piękna jesień choć momentami robi się dość zimno. Ciekawostką tej jesieni jest to, że pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna w całej długiej  Szwecji nie ma ani śladu śniegu, nawet na dalekiej północy. Oczywiście znaleźli się eksperci, którzy twierdzą, że brak śniegu powoduje zwiększenie ilości wypadków drogowych - dokładnie tak samo jak inni eksperci co roku twierdza jak to ciężkie warunki drogowe spowodowane opadami śniegu mają ten sam efekt.

A teraz do rzeczy czyli do gotowania. Jesienna aura sprzyja wygrzebywaniu przepisów na rozgrzewające, rustykalne, jesienno przyprawione potrawy. Jednym z moich ulubionych przepisów jest właśnie gulasz z dziczyzny doprawiony pachnącym jałowcem z grzybami i borówkami.

Ingrediencje:

  • 500 g  mięsa z sarny, jelenia lub innej dziczyzny (można użyć oczywiście wołowiny)
  • 2 poszatkowane cebule
  • 15 rozgniecionych ziaren jałowca
  • 1,5 łyżeczki soli
  • szczypta pieprzu
  • 200 ml śmietanki
  • 200 ml  bulionu mięsnego
  • 1łyżka soji
  • 200 g grzybów (kurki itp)
  • 100 g borówek "rårörda lingon" *
  • łyżka skoncentrowanego soku z czarnych porzeczek - bez cukru
  • tymianek wg uznania

Sposób przygotowania:

  1. Pokroić mięso na około 1-centymetrowe kawałki i podsmażyć na patelni.
  2. Zeszklić w garnku cebulę, dodać jałowiec, i po chwili dołożyć mięso, dodać bulion, soję  i sok z porzeczek oraz doprawić solą, pieprzem i tymiankiem. Dusić (gotować) ok. 30 min w zależności od gatunku mięsa - do miękkości.
  3. Podsmażyć na patelni grzyby i dodać do gulaszu. 
  4. Podawać z ziemniakami i borówkami przybrane tymiankiem.
* Rårörda lingon co mogę od biedy przetłumaczyć jako świeże wymieszane borówki ;) to bardzo popularny w Szwecji dodatek do wielu potraw. Świeże borówki miesza się z cukrem i w ten sposób można powiedzieć, że są one w pewien sposób zakonserwowane. W przeciwieństwie do dżemów i innych przetworów owoców się nie gotuje . Można je oczywiście zastąpić borówkami używanymi w Polsce do mięs.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Sałatka z awokado i granatu

Ten przepis korcił mnie od dłuższego czasu i w końcu doczekał się wykonania. W sklepie uśmiechnęły się do mnie dwa dorodne awokado i wyjątkowo dojrzały do jedzenia owoc granatu. Nie zdarza się często, żeby te owoce były w sprzedaży w stanie na tyle dojrzałym, żeby można je było użyć tego samego dnia - no ale zdarzyło się właśnie i niezwłocznie postanowiłam skorzystać z tej niezwykłej okazji.





















Składniki na sałatkę dla 4-5 osób:
  • 2 duże awokado
  • 1 dojrzały owoc granatu
  • 200 g czerwonych winogron bez pestek
  • 2 łyżki soku pomarańczowego
  • 1 łyżeczka płynnego miodu
  • 1 łyżka oleju z orzeszków ziemnych lub słonecznikowego
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 4 łyżki octu winnego
  • 2 łyżki posiekanej świeżej mięty
  • łyżka soku z cytryny
  • świeżo zmielony pieprz i sól

Wykonanie:
  1. Przygotować dressing miksując ocet winny, sok pomarańczowy, miód, sól i pieprz. Powoli dodawać oliwę i olej    i   mieszać do uzyskania gęstego, kremowego dressingu. Dodać posiekaną miętę i odstawić na bok.
  2. Przepołowić owoc granatu i wyskrobać pestki. Dodać pokrojone winogrona i wymieszać.
  3. Przekroić awokado i pozbawić je pestek. Pokroić je na około 6 mm kawałki i ułożyć na talerzach. Skropić sokiem z cytryny.
  4. Rozdzielić mieszankę granatu i winogron na każdą porcję i polać dressingiem. Przybrać listkami mięty (o czym w ferworze zapomniałam). 
SENSACJA:)

 Przepis  pochodzi z książki: New Jewish Cooking autorstwa Elizabeth Wolf Cohen wyd. Könemann.

    środa, 8 czerwca 2011

    Tabbouleh & słynna tarta botwinkowa Pinosa

    Przed chwilą była Wielkanoc - no w każdym razie na naszym blogu - a nagle zrobiła się pełnia lata. Tabbouleh - znany również pod nazwą sałatka libańska - jest znakomitą propozycją na upalne dni. Może być elementem zimnego bufetu, stanowić przystawkę lub też świetny lunch do pracy. Tabbouleh można przygotować na bazie kuskus lub bulgura. Ja wybrałam pełnoziarnisty bulgur a do samej sałatki dodałam też kilka garści czarnej soczewicy.

    Składniki:
    • 150-200 g bulgura
    • 100 g czarnej soczewicy
    • 10 małych pomidorków lub dwa duże
    • 1/2 ogórka
    • 4 cebulki dymki i ew. trochę szczypiora
    • 4 łyżki posiekanej pietruszki i tyle samo mięty
    • sok z 2 cytryn
    • 5-6 łyżek oliwy
    • sól & pieprz
    Wykonanie:
    Bulgur i soczewicę przygotować wg. przepisu. Pozbawione pestek pomidory, oraz obrany i też pozbawiony pestek ogórek, pokroić drobno. Wymieszać bulgur i soczewicę z pomidorem i ogórkami. Dodać drobno pokrojone cebulki, pietruszkę i miętę i dokładnie wymieszać. Zmieszać oliwę z sokiem cytrynowym, dodać sól i pieprz i ponownie wymieszać sałatkę. Ma smakować wyraźnie i bardzo ziołowo. Przechowywać w lodówce do momentu podania. Najlepiej przygotować przynajmniej 2 godziny przed podaniem.

    Przepis na którym się oparłam pochodzi z książki: New Jewish Cooking autorstwa Elizabeth Wolf Cohen wyd. Könemann.

    ***************

    No a teraz słynna tarta autorstwa Pinosa - oryginalny przepis tutaj. Troszkę o niej zapomniałam, ale zajrzałam do GP, gdzie ktoś ją ostatno pr\ypomniał i oczywiście musiałam ją zaraz przygotować. Tutaj można zobaczyć wariację autorki na temat,  w wersji z młodą kapustą. Ja zupełnie niezgodnie z notorycznym zmienianiem przepisów trzymałam się po raz kolejny oryginału. Więc niemal dosłownie cytuję Pinosa.


     Ciasto (wytrawne LCB):
    • 100 g masła o temperaturze pokojowej
    • 200 g mąki
    • 1 jajko
    • szczypta soli
    • 2-3 łyżeczki wody
    Masło rozetrzeć z mąką i solą, dodać jajko rozrobione z wodą. Szybko zagnieść nożem, jeszcze szybciej rękoma uformować kulę.Schłodzić w lodówce ok. 30 min.Następnie  rozwałkować, wyłożyć do
    formy, podpiec przykryte papierem i fasolą ok. 20 min.
    Pęczek botwiny (zakończonej 4 buraczkami wielkości pięści dziecka lat 2) i 25 dag szpinaku. Pół główki czosnku. Czosnek wrzucić na patelnię i masełko. Dodać pokrojone drobno: buraczki, liście botwiny, szpinak. Posypać solą, pieprzem dusić. Doprawić: czerwonym pieprzem, kuminem i chili (utłuczonymi na miazgę w moździerzu). Gdy lekko przestygnie, dodać śmietanę - na oko z pół szklanki 12% - tak, żeby było zwarte, a nie paciajowate. Wyłożyć na upieczony spód.

    I teraz masa, kawałek sera żółtego (ok 20 dag) zetrzeć na tarce o małych oczkach. Dodać 1 jajko (surowe) i ok. 150 ml śmietany. Rozmieszać, posolić, poppieprzyć, pochilić. Wykładać łychą na botwinę, delikatnie rozprowadzić. Zapiekać do uzyskania rumieńca.

    Tarta jest genialna i prawie wszyscy o tym wiedzą, tak więc powielanie tego przepisu może tylko jeszcze bardziej ją rozpropagować i ci ktorzy jeszcze nie próbowali, spróbują.

    piątek, 15 kwietnia 2011

    Pasta z salsiccia, pomidorami i chili

    Do zrobienia tego sosu zainspirował mnie lunch w przemiłej restauracji na jednym ze stoków w Dolomitach, zjedzony w bardzo sympatycznym towarzystwie. Oczywiście najlepiej użyć do niego oryginalnej włoskiej kiełbasy o nazwie salsiccia (z mięsa wieprzowego doprawionego czosnkiem i pieprzem, oraz często fenkułem i rozmarynem), ale od biedy możemy użyć też innej kiełbasy dość grubo mielonej i odpowiednio doprawionej.
    Składniki na 4 osoby:
    • 500 g makaronu (u nas ulubione girandole torsades)
    • 250 g salsiccia
    • 1 papryczka chili
    • garść suszonych pomidorów
    • 2 ząbki czosnku
    • 2 szalotki
    • garść bazylii i rozmarynu, oraz pietruszka
    • 10-15 pomidorków koktajlowych
    • 150 ml śmietanki
    • trochę parmezanu
    Kiełbasę obrać ze skórki, pokroić drobno i podsmażyć na patelni rozgniatając ją w trakcie. Dodać pokrojone drobno szalotki, czosnek,  chili,  pokrojone suszone pomidory i poddusić kilka minut. Dodać śmietankę i zioła i zagotować na małym ogniu. Ugotowany al dente makaron polać sosem, dodać pokrojone pomidorki, pietruszkę i posypać świeżo utartym parmezanem. Gotowe. I nie stressować się nadchodzącymi świętami :)

    A dla tych, którzy, - w przeciwieństwie do mnie, myślą jednak o świętach - przypominam przepis na świąteczny żurek z wykorzystaniem własnego zakwasu.

    sobota, 9 kwietnia 2011

    Lasange szpinakowo-pieczarkowe

    Po wersji klasycznej z sosem bolognese to moje ulubione lasange, a właściwie sama nie wiem w jakiej je lubię kolejności. Mniejsza z tym czyli do rzeczy.

    Składniki:
    • 1 op. świeżych płatów lasange ok. 250 g
    • 10 pieczarek, obranych, pokrojonych
    • 400 g mrożonego szpinaku, (chętnie nie szatkowanego, ale w całych liściach)
    • 4 ząbki wyciśniętego czosnku
    • pietruszka, bazylia, oregano
    • odrobina gałki muszkatołowej
    • troszkę płatków chili
    • sól & pieprz
    • utarty świeżo parmezan
    • oliwa i odrobina masła
    • 300 ml białego sosu serowego*
    Wykonanie:

    Pokrojone pieczarki odwodnić na suchej patelni, dodać odrobinę masła i oliwy gdy woda już z nich wyparuje i przyrumienić.
    Szpinak rozmrozić i odparować w garnku na małym ogniu. Dodać wyciśnięty czosnek i pozostałe przyprawy i wymieszać z pieczarkami 
    Przygotować beszamel serowy.* W wysmarowanym naczyniu żaroodpornym układać warstwami lasangne i sos szpinakowo pieczarkowy, oraz beszamelowy. Ostatnią warstą ma być sos beszamelowy i utarty ser. Na zakończenie posypać ser ziołami i płatkami chili. Zapiekać około 25 minut, lub do zrumienienia sera, w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. A potem się delektować.

    * Serowy beszamel 600 ml:
    • 600 ml mleka
    • 1 listek laurowy
    • kilka ziaren czarnego pieprzu
    • szczypta gałki muszkatołowej
    • ok. 60 g mąki
    • ok. 60 g masła
    • sól i pieprz
    • ok. 50 g utartego parmezanu, gruyere lub innego "wyraźnego" sera.

    1. Wlać mleko do garnka o grubym dnie dodać liść laurowy, ziarenka pieprzu i gałkę i gotować na średnim ogniudoprowadzając do wrzenia. Zdjąć z ognia, przykryć i odstawić na 10 min. Przecedzić do innego naczynia.
    2.  Roztopić masło, wsypać mąkę i podgrzewać na małym ogniu około minuty mieszając. Mąka nie może zbrązowieć.
    3. Zdjąć garnek z ognia i stopniowo, cały mieszając dolewać mleko. Następnie postawić garnek na małym ogniu i ostrożnie zagotować - po czym gotować ok. 2 minut - sos ma być gładki i gęsty. Doprawić solą i pieprzem.
    4. Dodać utarty ser i wymieszać ponownie.

    piątek, 25 marca 2011

    Zapiekanka ziemniaczana w wersji fusion ;)

    Z wielu, głównie bardzo przyjemnych, powodów prześladował mnie ostatnio brak czasu. Mam jednak nadzieję niebawem to nadrobić:)
    Zapiekanka jest efektem spotkania polsko-szwedzko-szwajcarskiego - ze Szwajcarii przyjechał do nas w miłym towarzystwie kawał gruyère,  a z Polski w równie sympatycznym znakomita wiejska kiełbasa. Goście nas opuścili, ale resztki zostały, postanowiłam więc zrobić zapiekankę ziemniaczaną,  aby je zutylizować. Do kiełbasy i sera dołączyły szwedzkie ziemniaki i jabłka oraz marokańska harrisa, niestety kupna. Przepis na własną harrisę możecie znaleźć u Karoliny.


    Składniki na 4 porcje:
    • 8-10 ziemniaków
    • 2 cebule
    • 2 stosunkowo kwaśne jabłka
    • 200 g dobrej kiełbasy
    • sól & pieprz
    • majeranek
    • oliwa,  kilka łyżek
    • 100 g gruyère lub innego ostrego sera
    • kilka łyżeczek harrisy
    • 100 ml śmietanki
     Sposób przygotowania:

    Ziemniaki obrać i pokroić na plasterki oraz podsmażyć około 10-15 minut na oliwie, aż będą podrumienione i dość miękkie - posolić i popieprzyć.
    Pokrojoną cebulę i jabłka poddusić ok. 5 minut. Kiełbasę pokroić na plasterki i też podsmażyć.
    Ułożyć w naczyniu do zapiekania, zalać śmietanką, posypać obficie majerankiem i utartym serem oraz dodać harrisę lub sambal oelek. Zapiekać ok. 20 minut.

    *****************

    A jak mnie nie było to byłam między innymi tam:)

    środa, 16 lutego 2011

    Risotto z chorizo i suszonymi pomidorami

    Risotto to według mnie szalenie wygodny wynalazek - zrobienie kolacji idzie prawie tak samo szybko jak w przypadku makaronu, kompozycji jest co niemiara - a efekt zawsze przyjemny. Dziś wykorzystałam chorizo i suszone pomidory *.

    Składniki na 4 porcje:
    • 50 g masła
    • 1 łyżka oliwy
    • 200 g chorizo, cienko pokrojonego
    • 1 cebula, poszatkowana
    • 2 ząbki czosnku drobno pokrojone
    • 1 czerwona papryczka chili, bez pestek, cienko pokrojona
    • 350 g ryżu Arborio lub innego odpowiedniego
    • ok. 1 litra bulionu warzywnego
    • 100 g suszonych pomidorów, cienko pokrojonych
    • garść pietruszki lub kolendry
    • ewentualnie sól & pieprz



    Wykonanie:
    1. Masło i oliwę rozgrzać w rondlu lub na patelni z wysokimi kantami i podsmażyć chorizo, a następnie odłożyć je na później.
    2. Dodać cebulę i smażyć aż będzie szklista.Dodać czosnek i drobno pokrojone chili a po 2 minutach ryż. Podgrzewać mieszając, aż ryż dokładnie wchłonie tłuszcz i stanie się lekko przezroczysty. 
    3. Dolać łyżkę wazowa gorącego bulionu i mieszając podgrzewać aż cały płyn zostanie wchłoniety,  a następnie dodawać bulion w porcjach po 1/2 filiżanki, mieszając aż każda zostanie wchłonięta. Kontynuować proces aż zużyjemy cały bulion. Gotować, mieszając cały czas jakieś 20-25 minut dopóki ryż nie będzię miękki, ale dalej al dente. Konsystencja ma być kremowa, w razie potrzeby dodać więcej bulionu, aby risotto nie było suche.
    4. Dodać podgotowane wcześniej podsmażone chorizo i pokrojone suszone pomidory i podgrzać chwilę.
    5. Doprawić solą i pieprzem i zostawić risotto, pod przykrywką na wylączonym palniku na kilka minut.
    6. Podać posypane pietruszką lub kolendrą. Moja rodzina zawsze dopomina się o parmezan więc opcjonalnie podać świeżo utarty parmezan. 
    * Inspiracją był przepis zamieszczony w książce "Risotto" wydawnictwa Octopus Publishing Group Ltd

    niedziela, 6 lutego 2011

    Marokańska harira w wersji wegetariańskiej

    Nic lepiej nie pasuje na szare, zimne dni jak rozgrzewająca, treściwa i kolorowa zupa. Jestem generalnie wielbicielką zup każdego rodzaju - poza zupą owocową - a zimą gotuję zupy kilka razy w tygodniu. Tym razem przyszła kolej na marokańską harirę - zupę jadaną w krajach Maghrebu głównie w czasie Ramadanu, ale nie tylko. Harira jest podawana najczęściej jako pierwsze danie w czasie party odbywającego się po zapadnięciu zmroku, gdy nareszcie można przerwać, trawjący od wschodu słońca, post. Jest oczywiście ogromna ilość wariacji na temat hariry, ja popatrzyłam na kilkanaście przepisów i przygotowałam swoją wersję, tym razem wegetariańską. Warzywa, których używa się przygotowując zupę zależą od sezonu - zrezygnowałam z selera naciowego, występującego w wielu przepisach - i wybrałam szwedzką marchewkę. Oprócz soczewicy i ciecierzycy można dodać dowolne rodzaje fasoli, czyli pole do eksperymentów jest ogromne. Mięso, którego najczęściej używa się gotując harirę to baranina, ale zastępuje ją też wołowina lub drób. Ja ze względu na naszych gości - wegetarian - jako źródło proteiny wybrałam quorn * w kawałkach. Zupa jest niezwykle pożywna i w zasadzie wystarcza za cały posiłek, a jeśli jeszcze dodamy do tego kilka kawałków chlebka pita (lub pitta) no to już w zasadzie nic więcej nam nie trzeba, żeby wstać od stołu sytym i rozgrzanym. Zapraszam na moją wersję hariry.

      Składniki na 6 głodnych osób:

    • 500 g quorn w kawałkach
    • 4 łyżki oliwy
    • 3 cebule
    • 4 ząbki czosnku
    • 2 puszki (800 g) ciecierzycy lub 300 g suchej ciecierzycy
    • 100 g czerwonej soczewicy
    • 100 g zielonej soczewicy
    • 4 marchewki
    • sól & czarny pieprz
    • pieprz cayenne, kumin, kurkuma (lub szczypta szafranu), cynamon, ewentualnie trochę kolendry i imbir
    • 1 op. krojonych pomidorów (ok. 400g)
    • 2 łyżki soku z cytryny
    • 200 g połamanego cienkiego makaronu np. vermicelli (często występuje ryż lub kuskus)
    • opcjonalnie fasola z czarnymi oczami - użyłam około 1/2 puszki lub inna
    • pietruszka lub kolendra
    • 2 l bulionu warzywnego
    Quorn obsmażyć na oliwie,  dodać cebulę i wyciśnięty czosnek oraz przyprawy. Poddusić chwilę i przełożyć do garnka z bulionem. Gotować na wolnym ogniu dość krótko. Dodać  wypłukaną zieloną soczewicę i po 5 minutach czerwoną oraz pomidory. Gotować 15 minut. Dodać ciecierzycę z puszki i ewentualnie fasolę, zagotować i  jeśli trzeba  doprawić oraz dodać sok cytrynowy (lub limonkowy). Dołożyć połamany na drobne kawałki makaron i gotować jeszcze 3 minuty. Podawać posypane pietruszką lub kolendrą i plasterkami cytryny.

    Przepis dodaję do durszlakowej akcji  Festiwal Kuchni Arabskiej pod patronatem Filozofii Smaku.

    * Podstawowym surowcem użytym do produkcji Quorn jest grzyb Fusarium Venenatum oraz białko jajka - więc weganie raczej nie mogą go używać - a szkoda;)  Quorn jest niezwykle popularny w Wielkiej Brytanii i w Irlandii - i od kilku lat również w Szwecji - w większych sklepach można kupić cała gamę produktów na nich opartą, które w dodatku świetnie - stanowczo  lepiej od soi -imitują każdy niemal rodzaj mięsa w różnorodnych potrawach.

    piątek, 4 lutego 2011

    Wersja kolejna zapiekanych faszerowanych pieczarek - tym razem z pomidorkami



    Pierwsze pieczarki możecie zobaczyć tutaj. Tym razem zrobiłam mały "update", który okazał się na tyle warty grzechu, żeby warto było tę wersję zaprezentowac na blogu





    Pieczarki faszerowane z pomidorkami i ziołami:

    • 8 sporych pieczarek równej wielkości
    • 1 szalotka, drobno posiekana
    • ząbek czosnku, wyciśnięty
    • kilkanaście pomidorków koktailowych
    • 50 g sera pleśniowego
    • 1 łyżka utartego parmezanu
    • kilka łyżek bazylii i pietruszki


      Przygotowanie:

      Obrać pieczarki i odciąć trzonki. Posiekać je drobno, lub utrzeć, i poddusić chwilę razem z czosnkiem i szalotką. Wymieszać z  z serem i ziołami i nałożyć  farsz do kapeluszy pieczarek. Do każdego kapelusza wcisnąć połówkę pomidorka i posypać parmezanem oraz bazylią. Pozostałe pomidorki położyć tu i tam w naczyniu, posolić i posypać bazylią.  Zapiekać w temperaturze 180 stopni ok. 20 minut.
      Podawać z grzankami i sałatą.

      Bardzo proste i szybkie danie, z którego jestem niezmiernie zadowolona i weszło już na stałe do naszego domowego repertuaru. I  jest to też, od jakiegoś czasu - bardzo sympatycznie przez gości przyjmowana przystawka. Polecam.
      PS. Faszerowane pieczarki to tak trochę retro, lata 70-te, ale warto je wyciągnąć z lamusa i trochę się z nimi pobawić, moim zdaniem ;-)

      wtorek, 1 lutego 2011

      Rocznica i klasyka czyli pasta & pesto

      Uświadomiłam sobie kilka dni temu, że Na 4 ręce właśnie dzisiaj kończy swój pierwszy rok w blogosferze. Rozpoczynając blogowanie zupełnie nie miałam pojęcia jak to się potoczy i rozwinie. Okazało się, że znakomicie - mamy grono sympatycznych czytelników i wiele spontanicznych odwiedzin - nigdy nie przypuszczałam, że aż ponad 25 tysięcy osób zajrzy na naszą stronę, a jednak tak właśnie się stało. Mam nadzieję, że będziecie dalej tu zaglądać i przede wszystkim zostawiać komentarze,  ponieważ właśnie interakcja z czytelnikami jest szalenie istotna i w pewnym sensie współtworzy blog. Tak więc w swoim i Moniki imieniu dziękuję za wszystkie odwiedziny i wszystkie pozostawione przez Was miłe słowa. Rozpoczynamy niniejszym rok drugi - mam nadzieję równie ciekawy jak ten, który minął. Zapraszamy na ciąg dalszy :)
      ******
      A teraz wróćmy do kuchni. Jakiś czas temu świętowano w świecie blogów dzień kuchni włoskiej i zadaniem na ten rok było przygotowanie oryginalnego pesto. Oczywiście się zagapiłam i nie zdążyłam, no ale nadrabiam to tu i teraz. Niestety nie mam drewnianego tłuczka do moździerza - a przeczytałam w wielu miejscach, że właśnie taki powinien być użyty - no ale dobrze, że mam moździerz;)
      Nie liczyłam też zbyt dokładnie listków bazylii - a podobno jest generalna zasada, że na każde 30 listków powinien przypadać ząbek czosnku - niemniej trzymałam się jednak dość ściśle przepisu. To chyba całkiem nieźle ;) Moich listków było na pewno co najmniej 120.




      Pesto alla Genovese:

      • 5 pęczków bazylii (1 szklanka)
      • 4 ząbki czosnku
      • 20 g orzeszków pinii
      • sól gruboziarnista
      • 25 g startego sera pecorino
      • 25 g tartego parmezanu
      • 2-3 łyżki oliwy extra vergine jak najlepszej jakości.
      Bazylię umyć i zostawić do osuszenia, następnie wraz z grubo pokrojonym czosnkiem,  solą i orzeszkami ucierać w moździerzu aż do uzyskania stosunkowo gładkiej masy. Pod koniec dodać powoli oliwę i sery. Wymieszać dokładnie. Przechowywać w lodówce zalane oliwą do 1 tygodnia.



      Pesto robione w możdzierzu ma zupełnie inną konsystencję niż robione w malakserze czy za pomocą blendera - nie jest takie gładkie. Ale smakuje jednak inaczej i jednak chyba lepiej, a poza tym przyjemnie się je uciera za pomocą starego, dobrego moździerza.


      A potem tylko ugotować makaron - ugotowałam linguine - wymieszać z pesto, posypać parmezanem i pyszna kolacja gotowa. 


      poniedziałek, 31 stycznia 2011

      Amerykańska zupa z kukurydzy z bekonem

      Historia gotowania tej zupy przeze mnie ma dobrych kilka lat. Pierwszy raz usłyszałam, a raczej przeczytałam o niej w relacji z parapetówki jednego z naszych przyjaciół - już wtedy mnie zainteresowała. Wyżej wymieniony przyjaciel gościł u nas w Sztokholmie i na jedną z kolacji zaproponował właśnie tę zupę przeciw czemu oczywiście nie protestowaliśmy. Zupa nam smakowała, ale jakoś byliśmy nieuważni i nie zanotowaliśmy szczegółów jej przygotowywania. Po jakimś czasie poprosiłam M. o podanie mi przepisu na nią, na co on odpowiedział: ależ LidKo masz przecież tę książkę z której pochodzi przepis. Miał na myśli  "Zupy" z cudownej serii Könemann  Le Cordon Blue. Książkę mam i przewertowałam ją oczywiście z 15 razy w poszukiwaniu tegoż właśnie przepisu - daremnie. Ponowiłam więc prośbę o przepis i okazało się, że jest rzeczywiście w tej serii,  ale w częśći poświęconej ziemniakom, której akurat nie mam.  No nic w końcu przepis dostałam i przyszedł czas na moją wersję* tej właśnie zupy. Nie wiem co prawda dlaczego jest to amerykańska zupa - z powodu kukurydzy? - ale mniejsza z tym - jest pyszna.

      Na 4 osoby:
      • 140 g bekonu, jak najchudszego
      • 3-4 ziemniaki
      • 400 g ziaren kukurydzy- u mnie mrożona
      • 1 l bulionu warzywnego
      • 2 łodygi selera naciowego
      • oliwa
      • sól & pieprz
      • 3 ząbki czosnku
      • kurkuma dla ładniejszego koloru ;)
      • pietruszka lub kolendra

      Zrumienić pokrojony  bekon i część odłożyć na papierowy ręcznik. Lekko podrumienić pokrojone ziemniaki i seler. Dodać bulion i kukurydzę. Gotować do momentu gdy ziemniaki będą miękkie (ok. 10 min.). Wyjąć trochę ziemniaków z kukurydzą i odłożyć na bok. Zmiksować resztę. Dodać odłożone ziemniaki i kukurydzę. Podawać posypane odsączonym z nadmiaru tłuszczu bekonem i ulubioną zieleniną.

      * W oryginalnym przepisie jest boczek, który zawsze zastępuję bekonem. Nie ma czosnku i selera a ja uważam, że czosnek podnosi smak wszystkiego;) więc prawie nie gotuję bez niego - a seler mi bardzo tu pasował. No i w oryginale zupa nie jest miksowana - ja bardzo często miksuję część a część składników dodaję potem - bardzo lubię kremowe zupy, ale jest też przyjemnie w coś się wgryźć momentami.  To były moje zmiany, więc dlatego używam zwrotu moja wersja.

      wtorek, 25 stycznia 2011

      O przewadze lumaconi nad cannelloni i lasange ;)

      Zawsze mi się podobały takie duże muszle makaronowe, ale jakoś do tej pory ich nie przygotowywałam. Teraz wiem, że na pewno będę je robić częściej, tym bardziej, że uwielbiamy wszyscy zapiekane makarony. Poza tym dużo łatwiej nadziewa się muszle niż na przykład cannelloni i zdecydowanie łatwiej nakłada gotowe  porcje niż w przypadku lasagne. Czyli jednym słowem same zalety ;) Kupiłam muszle w trzech kolorach (lumaconi tricolori), jakoś najładniej do mnie przemawiały. Następnym razem zrobię je pewnie w wersji wegetariańskiej lub po prostu innej.

      Zapiekane lumaconi na 4-6 osób:
      • 18 muszli
      • 400 g mięsa wołowego mielonego
      • 4 szalotki
      • 3 ząbki czosnku
      • 100 g bekonu
      • garść suszonych pomidorów
      • ostra czerwona papryczka
      • sól, pieprz, pietruszka, tymianek lub inne ulubione zioła
      • 4 łyżki koncentratu pomidorowego
      • oliwa
      • 200 ml białego sosu serowego*
      • 200 ml sosu pomidorowego**
      • 50-70  parmesanu

       Sposób wykonania:
      Mięso obsmażyc na oliwie, dodać sól i pieprz. Drobno pokrojony bekon usmażyć, dodać do niego pokrojone szalotki  i wyciśnięty czosnek. Wymieszać mięso z bekonem i cebulą, dodać pokrojone drobno suszone pomidory, pokrojoną papryczkę, koncentrat pomidorowy i przyprawy. Ponieważ lubię ostre rzeczy dodałam jeszcze trochę chili.
      Muszle ugotować al dente w osolonej wodzie z odrobiną oliwy. Odcedzić i przelać zimną wodą, żeby się nie sklejały.
      Do każdej muszli nałożyć odpowiednią ilość nadzienia. Formę żaroodporną posmarować oliwą, nałożyć sos pomidorowy, ułożyć na nim nadziane muszle. Każdą polać serowym beszamelem i posypać parmezanem i jakimś ziołem. Zapiekać 10 minut pod folią alumioniową i 10 minut odkryte w temperaturze ok. 200 stopni. Podać i delektować się.

      * Serowy beszamel 600 ml, czyli ok. 4 porcji:
      • 600 ml mleka
      • 1 listek laurowy
      • kilka ziaren czarnego pieprzu
      • szczypta gałki muszkatołowej
      • ok. 60 g mąki
      • ok. 60 g masła
      • sól i pieprz
      • ok. 50 g utartego parmezanu, gruyere lub innego "wyraźnego" sera.
      1. Wlać mleko do garnka o grubym dnie dodać liść laurowy, ziarenka pieprzu i gałkę i gotować na średnim ogniudoprowadzając do wrzenia. Zdjąć z ognia, przykryć i odstawić na 10 min. Przecedzić do innego naczynia.
      2.  Roztopić masło, wsypać mąkę i podgrzewać na małym ogniu około minuty mieszając. Mąka nie może zbrązowieć.
      3. Zdjąć garnek z ognia i stopniowo, cały mieszając dolewać mleko. Następnie postawić garnek na małym ogniu i ostrożnie zagotować - po czym gotować ok. 2 minut - sos ma być gładki i gęsty. Doprawić solą i pieprzem.
      4. Dodać utarty ser i wymieszać ponownie.
      ** Szybki sos pomidorowy ok. 400 ml:
      • kartonik dobrych pomidorów pelati ok. 400 g
      • 1 ząbek czosnku, ewentualnie cebula bardzo drobno pokrojona
      • sól, pieprz, bazylia, pietruszka i oregano według uznania.
      Zeszklić cebulę, dodać wyciśnięty czosnek i przyprawy. Dodać pokrojone pomidory i pogotować kilka minut.

      środa, 19 stycznia 2011

      Fricassé z cielęciny, pora i suszonych pomidorów

      Po zrobieniu sznycli po szwajcarsku - których zdjęcia nie udało mi się zrobić, gdyż zostały natychmiast pochłonięte - został mi nieduży kawałek dobrej cielęciny. Ten nieduży kawałek miał stanowić bazę dla obiadu , który wystarczy dla 3 osób. Do pomocy wzięłam dorodnego pora, niezbędnego w mojej kuchni czosnku, garść suszonych pomidorów, oraz trochę świeżych ziół. I w 15 minut obiad był gotowy:. Nie bardzo wiedziałam jak to nazwać, ale ponieważ jakoś nie lubię słowa potrawka, więc wybrałam ładniej brzmiące francuskie słowo fricassé. Jeśli użyłam tej nazwy w sposób niewłaściwy, mam nadzieję, że ktoś życzliwy mnie poprawi ;)

      3 porcje:
      • 300 g ładnej cielęciny
      • 1 duży por
      • 5-6 suszonych pomidorów
      • 2 ząbki czosnku
      • kilka łyżek creme fraiche
      • 100 ml śmietanki 15%
      • sól & pieprz, bazylia, oregano, pietruszka wg. uznania
      • 2 łyżki oliwy
       Wykonanie:
      Cielęcinę  pokroić na cienkie plastry, a następnie prawie posiekać na małe kawałki. Posolić i popieprzyć i bardzo szybko podsmażyć na rozgrzanej oliwie i odłożyć . Umytego pora pokroić i poddusić kilka minut, dodać pokrojone suszone pomidory oraz wyciśniety czosnek. Dodoć creme fraiche i śmietankę oraz odłożone uprzednio mięso. Wymieszać całość dokładnie i dusić chwilkę razem nie doprowadzając do zagotowania. Dodać drobno pokrojone zioła i ewentualnie doprawić według uznania. Gotowe! Podałam z  ziemniaczanymi gniochi, ale nie własnej roboty  - 15 minut to za mało na ich utoczenie ;)

      poniedziałek, 17 stycznia 2011

      Zrazy wołowe zawijane...pyszne :)

      Wołowe zrazy zawijane to jedno z moich ulubionych zimowych, polskich  dań. Bardzo długo nie robiłam ich sama i do debiutu doszło gdy grupa moich kolegów z pracy - pochodzących z różnych krajów - postanowiła zorganizować kolację prezentującą nasze kuchnie narodowe. Byłam jedną z osób na które wypadło zrobienie dania głównego. Postanowiłam zaprezentować właśnie zrazy z kaszą gryczaną i gdzieś w sieci znalazłam przepis, który mi przypadł do gustu. Niestety nie mogę podać źródła, ponieważ strona jest już nie do odnalezienia, a i przepis został z upływem lat zmodyfikowany i to mocno. Zresztą każdy ma swój najlepszy przepis i niech tak będzie;)

      Zrazy wołowe zawijane:
      • 800 g rostbefu wołowego w cienkich plastrach
      • 150 g chudego wędzonego bekonu
      • 3-4 ogórki konserwowe lub odpowiednia ilość korniszonów
      • 2-3 średnie cebule
      • masło lub oliwa do smażenia
      • 4 łyżeczki musztardy Dijon
      • 3-4 łyżki pasztetu np. z dzika
      • przyprawy: sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie i inne
      • małe wykałaczki lub nitka
      • garść suszonych prawdziwków
      • kilka suszonych pomidorów (opcjonalnie)
      • 100 ml śmietany
      Wykonanie:
      Ja kupuję mięso już przygotowane (tzw. lövbiff - czyli cieniutkie plastry odpowiedniej wołowiny), ale jeśli przygotowujecie mięso sami, należy je pokroić na plastry o ok. 1 cm grubości i rozbić. 

      Cebulę obrać  i pokroić w cienkie piórka,a ogórki w ćwiartki. Podobnie suszone pomidory. Płaty mięsa oprószyć solą i pieprzem i cienko posmarować musztardą i pasztetem (uwierzcie, że ten pasztet naprawdę znakomicie się sprawdza). Na każdym płacie ułożyć plasterek bekonu, piórka cebuli, kawałek ogórka i kawałek pomidora. 
      Ciasno zwinąć i obwiązać nicią kuchenną lub spiąć wykałaczkami. Zrazy usmażyć na gorącym tłuszczu, rumieniąc je ze wszystkich stron. Podsmażone zrazy włożyć do rondla razem z pokrojoną w grube plastry cebulą i zalać bulionem grzybowym lub wołowym tak, aby płyn przykrył mięso. Dodać listek laurowy, ziarenka pieprzu i ziela angielskiego i dusić na małym ogniu, aż zrazy będą miękkie.  Ja dałam do sosu też wodę, w której gotowały się grzyby i same grzyby drobno pokrojone.  Wyjąć zrazy i usunąć  nici lub wykałaczki oraz wyjąc liście laurowe z sosu. Zmiksować sos i ewentualnie doprawić oraz dodać smietanę. Włożyć zrazy z powrotem i podgrzać. Podawać z kaszą gryczaną - u mnie obowiązkowa - lub z czym innym.

      piątek, 7 stycznia 2011

      "Kapuśniaczki" z grzybami


      Przepis na ciasto kapuśniaczkowe pochodzi od Quinomatorki, która prezentowała go zarówno na swoim blogu jak i w GP.  Chodziły za mną te kapuśniaczki od bradzo dawna. Miałam je zobić na Wigilię - właśnie z kapustą - ale los chciał inaczej i wigilijne przygotowania przechorowałam. Ale ponieważ co się odwlecze... przyszła w końcu pora na ich zrobienie, ale nie z kapustą tylko na pierwszy ogień z grzybami. Ja zrobiłam ciasto według przepisu Moniki zamieszczonego na naszym blogu tutaj  (trochę zmienionego w stosunku do oryginału na blogu Quino).  Monika zrobiła prawdziwe kapuśniaczki, czyli z kapustą;)


      Ciasto na ok 16 kapuśniaczków:
      • 400 g mąki pszennej
      • 15 g świeżych drożdży
      • ok. pół szklanki mleka
      • 1 jajo, 1 żółtko
      • 1 łyżeczka soli
      • 2 łyżeczki cukru
      • 1 jajko do posmarowania gotowych bułeczek 
      A teraz cytuję za Moniką jak zrobić ciasto:
      Świeże drożdże rozetrzeć z cukrem i odrobiną mleka, poczekać aż zabąblują, wlać do mąki, dodać resztę składników, wyrobić gładkie i elastyczne ciasto, odstawić do wyrośnięcia (około godziny).
      Zagnieść, podzielić na 14-16 części, każdą rozwałkować, kłaść na dłoni, nałożyć nadzienie, zlepić zakładając brzegi do środka, układać zlepieniem do dołu na blasze wyłożonej silikonem lub papierem
      .  Ja co prawda ciasta nie wałkowałam, tylko po podzieleniu rozciągałam je i nakładałam farsz.


      Farsz grzybowy:
      • 600 g pieczarek
      • 2 cebule, poszatkowane
      • 3 ząbki czosnku, wyciśnięte
      • 100 g ostrego sera żółtego (cheddar)
      • 2 jajka ugotowane na twardo
      • garść suszonych prawdziwków
      • sól, pieprz, pietruszka
      Obrane i utarte pieczarki udusić na patelni na maśle lub oliwie. Dodać czosnek, przyprawy i uduszoną cebulę. Wymieszać razem z utartym serem i rozgniecionymi jajkami oraz pokrojonymi, ugotowanymi prawdziwkami.  Nałożyć nadzienie i zlepione pierożki układać na blasze. Pozwolić im rosnąć jeszcze ok. 1 godziny. Gotowe kapuśniaczki posmarować rozbełatanym jajkiem i posypać czym się chce. U mnie odrobina soli w płatkach i papryki. Ciasto jest znakomite i bułeczki pysznie smakują z kubkiem czerwonego barszczu. Polecam gorąco :)

      wtorek, 4 stycznia 2011

      Awokado w podwójnej roli głównej

      Najwyraźniej zaczął się sezon na awokado. Na początek chcę zaprezentować dwa moje ulubione, i jak zwykle super proste przepisy. Jeden na dip awokadowy - wariację na temat pasty kanapkowej prezentowanej tutaj - drugi na prostą, lecz bardzo sympatyczną przystawkę. Zresztą obie propozycje znakomicie pasują jako przystawka.


      Dip z awokado:
      • 3 dojrzałe awokado
      • 2 wyciśnięte ząbki czosnku
      • 2 dl creme fraiche lub gęstego jogurtu
      • 100 g sera typu feta
      • świeże zioła np. bazylia, oregano, szałwia, pietruszka
      • ewentualnie kilka kropli sambal oelek.
      Awokado przeciąć na połówki,   wydrążyć i rozgnieść. Wymieszać z pozostałymi składnikami. Podawać z chipsami kukurydzianymi lub chipsami z chleba typu pita. Chlebki pita pokroić na trójkąty, posmarawać oliwą i podpiec chwilę w nagrzanym do 180 stopni piekarniku.

      **************



      Awokado na przystawkę dla 4 osób:

      4 dojrzałe awokado przeciąć na połowki i wydrążyć zachowując skórkę. Miąższ awokado rozgnieść dokładnie widelcem lub praską i wymieszać z 200g creme fraiche i 1 rozgniecionym ząbkiem czosnku. Nałożyć masę do zachowanych skorupek. Tuż przed podaniem nałożyć po 1 łyzeczce czarnej ikry - np. kaviar firmy ABBA na każdą połówkę.

      Niezwykle proste, ale sprawdza się zawsze, a poza tym zajmuje tylko 5 minut.

      W najbliższym czasie postaram się może zamieścić kilka przepisów na sałatki z awokado. Trzeba korzystać z sezonu:)

      Awokado, które kupujemy są najczęściej  niedojrzałe. Dojrzewanie można przyśpieszyć wkładając  do papierowej torebki owoc awokado wraz dojrzałym jabłkiem - wytwarzającym etylen -  i umieścić w temperaturze pokojowej.