Powoli, ale nieuchronnie zbliża się jesień i zaczynamy mieć chęć na potrawy bardziej treściwe i rozgrzewające. Nie było u nas ostatnio zbyt ciepło, zimne północne wiatry zaczęły hulać po Szwecji i my też nabralismy chęci na takowe. Już dobrych kilka razy było leczo (według tego przepisu), więc gdy przyszedł czas na utylizację reszty schabu pozostałej po kotletach w sosie curry postanowiłam zostać w klimacie kuchni węgierskiej i zdecydowałam się na Székelygulyás. Jest to jedzenie niezbyt wyszukane, ale moim zdaniem wyjątkowo smaczne. Jest poza tym reprezentatywne dla kuchni węgierskiej, gdzie często spotykamy nieskomplikowane potrawy jednogarnkowe, tradycyjnie przygotowywane w wiszącym nad ogniem kociołku.
Nie jest prawdą jakoby nazwa tej potrawy pochodziła od grupy etnicznej - zamieszkującej wschodnią część Siedmiogrodu w dzisiejszej Rumunii - zwanej w języku polskim Seklerzy, Szeklerzy, Sekelowie (węg. Székely [l.poj.], Székelyek [l.mn.]. Poza granicami Węgier potrawę tę nazywa się bardzo często gulaszem segedyńskim (polska nazwa wegierskiej miejscowości "Szeged" to Segedyn). A z kolei na Węgrzech gulaszem segedyńskim nazywa się gulasz (zupę) z dodatkiem warzyw korzeniowych. Do nazwy* powrócę za chwilę, a teraz przepis**.
Potrzebujemy:
- 600 g mięsa wieprzowego (u mnie schab bez kości)
- 150 g bekonu
- 1 cebula drobno pokrojona
- 1 łyżka papryki
- 1 kg kapusty kiszonej
- 3 łyżeczki mąki
- 250 ml kwaśnej śmietany
Pokrojony bekon podsmażyć na patelni, aż będzie kruchy. Dodać cebulę i ją zeszkilć. Zdjąc patelnie z palnika i dodać paprykę oraz pokrojone na mniej więcej 2 cm kawałki mięso. Rozgrzać patelnie mocno i po chwili przykryć pokrywką i smażyć mięso ok. 30 minut. Jeśli kapusta jest bardzo kwaśna, wypłukać ją w zimnej wodzie (ja nie musiałam) i dodać ją do mięsa. Zalać całość woda tak, żeby cała potrawa była przykryta i gotować pod pokrywką do miękkości kapusty (ok. 20 minut). W odrobinie zimnej wody rozrobić mąkę i dodać do niej śmietanę, następnie wlać mieszankę do potrawy i zagotować. Podawać polane śmietaną. Na Węgrzech jada się tę potrawę z domowymi kluskami, my jedliśmy z ziemniakami w mundurkach. Też dobre. Można do gulaszu dodać kiełbasę wędzoną a niektórzy dodają również nie tylko paprykę, ale również kminek. Należy uważać z solą, potrzeba jej bardzo niewiele.
Jest to danie z rodzaju niewyględnych, znakomicie smakujących. Może pomysł na kolejną akcję , o której wspomniała już zielenina brzydkie, ale dobre jest całkiem niegłupi?;)
* Krąży historia, że nazwa tej potrawy pochodzi od nazwiska szefa Naczelnego Archiwum Państwowego Jósefa Székely. W roku 1846 zajechał on podobno do gospody Oköt w Budapeszcie, krótko przed jej zamknięciem i niestety jedyne co zostało do jedzenia to trochę pörkölot (najbliże temu co w Polsce nazywamy gulaszem, ale bardziej gęste) i gotowana kapusta kiszona - popularna na Węgrzech co najmniej tak samo jak w Polsce. Poprosił o odgrzanie resztek i rezultatem tak się zachwycił, że od tej pory on i jego przyjaciele często zamawiali kapustę "á la Székely". W końcu ojcem chrzestnym tej potrawy został węgierski poeta Sándor Petöfi, który nazwał ją Székelygulyás. Oczywiście nie wiemy czy to prawda, ale tak podobno się to odbyło.
** Przepis pochodzi ze szwedzkiego tłumaczenia książki pt. "Węgierskie Specjalności" autorstwa Anikó Gergely wydanej w serii Kulinaria Könemanna.
10 komentarzy:
uwielbiam takie dania!
a pomysł na akcje , brzydkie ale smaczne , super!!
intrygujący przepis... ;] podoba mi się.
LidKo! Przepadam za tym gulaszem! Jak zawsze pysznie u Ciebie i naprawdę nie masz już szans, żeby się wykręcić - musisz mnie na "stołowanie" do Ciebie przygarnąć!
Całusy!
oj teraz to już się chyba nie wywinę od tej akcji :D nawet mam już godnego kandydata w moim folderze ze zdjęciami ;-) Bardzo ciekawa ta historia o gulaszu, nie widziałam, że wyszły kulinaria węgierskie!
Potrawa faktycznie nie pochodzi z samego Szegedu. Mieszkańcy Siedmiogrodu określają go mianem Szekler Gulyas - choć tam, gotuje się go na zupełnie inny sposób. Trudno jest policzyć ilość wersji pochodzenia. Jedna znich mówi nawet o gulaszu z zegara z pozytywką :-)
W każdym razie w pierwotnej wersji, na kilka minut przed końcem gotowania zagęszczano go mąką. Później ktoś wpadł na zaprawianie go na wydaniu kwaśną śmietaną, i tak to powszechnie pokutuje do dzisiaj.
O takiej podobnej potrawie z dodatkiem kiełbasy zwyczajnej będzie jutro na: http://barwysmaku.blogspot.com/
brzydkie, ale dobre.. tak to określenie idealnie tu pasuje. jest mnóstwo takich potraw, więc akcja na pewno miałaby powodzenie.
Co do licznych wersji, "moje węgierskie" źródła mówią tak.
Pan Szandor Petofy, w jednej z budapesztańskich restauracji "Pod grającym zegarem", miał być świadkiem gorącej dyskusji między gościem nazwiskiem Szekely, a kelnerem, który ze względu na późną porę stanowczo odmawiał przyjęcia zamówienia, bowiem kucharz już poszedł do domu. Głodny archiwista panstwowy (wspomniany pan Szekely) poprosił kucharza aby mu podgrzał nieco z resztek gulaszu w kuchni i podał go z kiszoną kapustą. Do tego nie trzeba być kucharzem - stwierdził.
Kelner zły na zadaną mu pracę, wrzucił wszystko do jednego garnka i na koniec zaprawił całość kwaśną śmietaną jaka była pod ręką. Zamierzona zemsta kelnera, okazała się nową rewelacją klinarną. Tak to pan Petofy ochrzcił nowe danie mianem Szekely gulyas :-)
Ładne - ale mimo wszystko należy zaliczyć do anegdot :-)
A o kiełbasie w kapuście na podobną modę, będzie na moim blogu pojutrze. Przepraszam za pomyłkę, że jutro! Jutro będzie o waniliowej pieczeni wołowej!
Jak to brzydkie !?
U ciebie Lidko jak zwykle pieknie podane, te keksy smietany takie ladne, nie przyszly mi wczesniej do glowy.
Bardzo lubie, najczesciej z domowym purée ziemniaczanym.
Isa też bardzo lubie takie dania, a akcja pewnie się odbędzie
Karmelitko połaczenia z kapustą kiszoną są na Węgrzech b. popularne, np. gołabki duszone z jej dodatkiem
Aniu masz stałe zaproszenie:)
zielenino no chyba się nie wykręcisz, o kulinariach węgierskich też nie wiedziałam, znalazłam przypadkowo w bibliotece.
Asieju prawda, że pasuje jak ulał:)
Kawiarenko Twoja historia podoba mi się nawet bardziej:) A zajrzę do Ciebie na pewno pojutrze. Pozdrawiam
miss_coco pojęcie piękna jest bardzo względne:D ale masz rację, kleksy śmietanowe dodały gulaszowi trochę urody. Bez nich nadawałby się na konkurs im. Tralalumpka;)
Uwielbiam gulasz i z pewnością przygotuje sobie na kolejny obiad powyższe danie. W domu często robię gulasz w specjalnym garnku, który kupiłam sobie ostatnio na https://duka.com/pl/gotowanie-i-pieczenie/garnki-i-rondle. Zawsze na początku duszę w nim potrawę przez określony czas, a następnie bezpośrednio w garnku wstawiam ją jeszcze do zapieczenia. Naczynia można bez problemu używać w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.
Prześlij komentarz