W wielu kuchniach narodowych występują potrawy - zwykle jednogarnkowe , których nazwa pochodzi od naczynia, w którym potrawa była przygotowywana. Mamy węgierski porkölt, bułgarski giuwecz, południowo-afrykańskie potije, marokańskie tagine, czy greckie saganaki. Do nich możemy dołożyć szwedzką gryta (pl. garnek, kociołek). W szwedzkiej kuchni spotkamy wiele dań, których nazwa zawiera w sobie słowo gryta - z przeróżnymi składnikami - mięsa, ryby, warzywa - których wspólnym mianownikiem jest to, że końcowy rezultat ląduje w jednym garnku. Podobnie ma się rzecz z potrawą dzisiaj przeze mnie prezentowaną,. Choć nie wiadomo dlaczego jest to garnek marynarski, co jest dokładnym tłumaczeniem słowa sjömansgryta. Może dlatego, że w jednym garnku łatwo gotować na statkach? Mniejsza z tym, przejdźmy do rzeczy.
Składniki na 6 osób:
- 800 g mięsa wołowego bez kości - rostbefu lub udźca wołowego
- 2 cebule, poszatkowane
- 10 ziemniaków - nie mączystych
- 4 spore marchewki
- 50 cl piwa (pilsner)
- tymianek
- 3 listki laurowe
- sól & pieprz
- olej i masło
- Pokrojone w 2 cm kawałki mięso, zrumienić na patelni, dodając pod koniec sól i pieprz i trochę masła. Przełożyć do garnka i zacząć dusić podlewając minimalną ilością wody w razie potrzeby.
- Na tej samej patelni zeszklić cebulę i dołożyć do duszącego się mięsa. Doprawić pieprzem i tymiankiem. Dusić ok. 40 minut.
- Pokrojone w ćwiartki lub półplasterki surowe ziemniaki zrumienić na oleju. Podobnie zrobić z pokrojona w plasterki lub słupki marchewką.
- Dołożyć ziemniaki i marchewkę do garnka z mięsem. Dodać liście laurowe. Patelnię "przepłukać" piwem i zalać całość, tak żeby wszystkie składniki były przykryte. Dusic około 30 minut, do momentu kiedy warzywa będą miekkie, ale nie rozgotowane. Doprawić w razie potrzeby. Wyjąc liście laurowe.
Ciekawa jestem czy znacie jeszcze jakieś inne potrawy, których nazwy pochodzą od naczynia, w którym są gotowane. Jeśli tak to podzielcie się, proszę, swoją wiedzą.
Nie znam gulaszy, które są fotogeniczne, więc potrawa ląduje durszlakowej akcji: brzydkie, ale dobre :)
9 komentarzy:
Lideczko, jak słysz , że coś jest skandynawskie to... biorę w ciemno:) Od czasów Norwegii i przejazdu przez Szwecję ma się rozumieć:), kocham już samą nazwę skandynawski:):):)
A może chodzi o to, ze taki marynarz to musi mieć siłę i chodzi o to, co do tego garnka...
Pozdrowienia najserdeczniejsze:)
Właśnie odkrywam i zachwycam się skandynawską kuchnią. Zabieram ze sobą Twój przepis na jesienny obiad.
jak na prawdziwego leniwca przystalo, uwielbiam wszystkie dania jednogarnkowe, wiec to Twoje kupuje w ciemno :)
prosze o wiecej dan z kuchni skandynawskiej. bedac w norwegii dziesiec lat temu jadlam podobne, ale wowczas nie zanotowalam przepisu. zreszta ciekawa jestem roznic miedzy kuchnia norweska a szwedzka, na przyklad. bardzo swietne danie na zblizaja sie zime ...
Lideczko, w Pl mamy kociołki :)
Poza tym są jeszcze terriny, i angielskie poty :)
No i Eintopf :)
Ewalajno skandynawska kuchnia tradycyjna nie jest specjalnie fascynująca, ale w ciągu ostatnich lat pojawiło się wielu interesujących kucharzy wykorzystujących miejscowe specjalności w bardzo interesujacy i nowatorski sposób. Przykładem tego typu kuchni było zamieszczone przeze mnie meny z wesela księżniczki Wiktorii w czerwcu.
Tez pozdrawiam serdecznie
lo ta "gryta" rzeczywiście jest bardzo jesienna:)
Anoushko mogę ci ugotować, skoro jesteś taka leniwa;) czego nie zuważyłam jakoś do tej pory.
Magdaleno postaram się postarać bardziej:)
Pinosku No tak, słusznie. Eintopf:)
Hej, przesadzasz z tą krytyką wizualnej strony tegoż gulaszu. Dla mnie wygląda smakowicie i chętnie skusiłbym się na jedną czy dwie porcje :-)
Pozdrawiam!
Gratuluję !
Zapraszam do podania adresu :)
http://smakuje.blox.pl/2010/10/Podsumowanie-akcji-8222Nie-marnuj-zywnosci8221-i.html
Prześlij komentarz