wtorek, 17 sierpnia 2010

Letnie w Mszanie gotowanie... cz.1 czyli leczo

Wakacyjnego gotowania wiele nie było, tak jakoś się nie chciało, a jak już się chciało to z przyczyn technicznych trzeba się było ograniczyć do potraw jednogarnkowych. Do moich ulubionych jednogarnkowych dań należy klasyczne leczo. Klasyczne, czyli węgierskie, bez dodatku cukinii lub pieczarek. No może nie ortodoksyjnie klasyczne, ponieważ rzadko mam dostęp do lecsókolbász czy parówek debreczyńskich, więc zastępuję je polską kiełbasą dobrego gatunku. Bardzo często robię leczo właśnie na wakacjach, i często w warunkach bez mała polowych. Proste i łatwe, - samograj - ale smakuje zawsze, a szczególnie jedzone na tarasie z widokiem na Beskid Wyspowy. Przyjemnie też bardzo kroi się na tymże tarasie wszystkie składniki. Najchętniej wystawiłabym tam kuchenkę, ale nie mieliśmy przedłużacza. Polecam, tym bardziej, że sierpień to dla mnie sezon na leczo:)
Składniki:
  • 3 duże cebule
  • 1 kg zielonej i czerwonej  papryki
  • 2 ostre zielone lub czerwone papryki
  • 1 kg dojrzałych pomidorów
  • 500 g dobrej kiełbasy (opcjonalnie)
  • sól, papryka
  • 4 łyżki oleju słonecznikowego *
 W rondlu rozgrzać olej, zeszklić na nim pokrojoną w półplasterki cebulę i jeśli dodajemy - pokrojoną w plasterki kiełbasę.  Dodać pokrojoną w duże kawałki paprykę oraz po około 15 minutach sparzone, obrane ze skórki i pokrojone pomidory,  nieco posolić. Dusić do miękkości -  ale nie do rozgotowania - najchętniej  odkryte, żeby nie wyszła nam zupa-leczo. I to już prawie wszystko. Pod sam koniec gotowania dodać ewentualnie trochę soli i paprykę w proszku. Podawać z pieczywem.

* na pólnocy Węgier leczo tradycyjnie przygotowuje się na smalcu, zaś na południu na oleju słonecznikowym
******
Powoli, acz nieubłaganie dobiegają końca nasze wakacje... Większą ich część spędziliśmy, wcale nie tam gdzie planowaliśmy. Takie wakacje z niespodzianką. Co prawda mieliśmy, po drodze, zatrzymać się u naszych przyjaciół w Mszanie Dolnej - no tak na  jakieś 3-4 dni. 4 dni minęly, przeciągnęły się do 5 - jakoś tak przyjemnie nam czas płynął - a dnia piątego przyjaciele nasi stwierdzili, że skoro oni już za 2 dni wyjeżdżają to my, równie dobrze , możemy zostać, a i dom czuje się tylko lepiej kiedy są w nim dobrzy ludzie. Długo nie myśląc propozycję przyjęliśmy, tym bardziej, że w zasadzie, nikt nigdzie na nas nie czekał, zaś plany alternatywne były dość mgliste, oscylujące między Bieszczadami a Górami Stołowymi. Zostaliśmy więc opiekować się domem i bliżej poznać region do tej pory niezbyt dobrze nam znany, a niewzykle urokliwy.

Czasami padał deszcz, czasami świeciło słońce, a nam bez względu na pogodę, było po prostu dobrze. Przydały się przywiezione ze Szwecji rowery, a to żeby pojechać na targ, a to do sklepu a czasem do położonych w okolicy knajpek. Zjedliśmy tam góry różnych pierogów i placków ziemniacznych, oscypków i bryndzy - no i oczywiście moich ukochanych małosolnych. Na targu kupowaliśmy pachnące pomidory, świeże jajka i  zebrane rano jagody. Spędzaliśmy długie, leniwe godziny czytając na tarasie, a w deszczowe, chłodniejsze wieczory siedzieliśmy równie leniwie przy kominku. Zdobyliśmy kilka pobliskich, niewysokich szczytów, spłynęliśmy Dunajcem, zrobiliśmy dwa wypady do Krakowa - jednym słowem było cudnie. Cdn - może.

7 komentarzy:

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

LidKo! Witaj! Mam nadzieję, że wakacje były takie jak chciałaś!
Leczo cudne - a wiesz, że ja też na wakacjach gotowałam leczo w wielkim kotle na 20 osób?
Pozdrawiam Cię serdecznie!

Monika pisze...

Lidka, z tym "nikt nigdzie na nas nie czekał" to trochę pojechałaś, ale Ci wybaczam bo wiem jak tam jest pięknie, też by mi się nie chciało nigdzie jeździć ;)

I nadmieniam, że robię się samodzielna jako kierowca, przy następnej okazji nie będę czekać aż się dowleczecie, tylko sama przyjadę, ostrzegam! :D

Paula pisze...

jakie pyszne to leczo! a ten ptaszek jest rozbrajający!

Magdalena pisze...

No co Ty w Mszanie bylas i nie dalas znaku zycia ? A fe ! Wprost deptamy saobie po pietach. Te wszystkie Mszany i Muszyny mam teraz o rzut beretem :)
Fajne leczo :)

anthony pisze...

Witaj Lidko po wakacjach :-) A ja wlasnie wyjezdzam. W tym roku wlasnie do Polski. Warszawa , Baltyk i chyba wypad do rodzinnego Wroclawia. Zobaczymy. Pozdrawiam.

Hankaskakanka pisze...

Leczo... Zjadłabym :) Zwłaszcza na takim tarasie.

LidKa pisze...

Anno dziekuję, wakacje były wspaniałe choć w sposób niezaplanowany. A leczo na 20 osób to jest własnie to:)
Moni dlatego napisałam "w zasadzie nikt nie czekał". No to do następnego razu:)
Paula ten ptaszek mnie też urzekł
Magda byliśmy troszkę odcięci od netu, a innych namiarów nie miałam - musimy to może naprawić. Pozdrawiam
Anthony miłych wakacji, trochę zazdroszczę bo wolałabym mieć wakacje przed sobą a nie za sobą:)
Haniu myślę że na tym tarasie to byś nawet nie zauważyła, że w leczo była kiełbasa;)