piątek, 2 lipca 2010

uff, jak gorąco...czas na gazpacho

Żar leje sie z nieba, to nie jest szwedzkie lato, to lato wręcz tropikalne - od tygodnia nie spadła kropla deszczu... Nie, ja wcale nie narzekam, kiedyś dawno obiecałam sobie nigdy nie narzekać na upały, tym bardziej, że lato nie zawsze nas rozpieszcza na północy Europy. No, ale nie da się ukryć, że nic się nie chce - na pewno nie chce się gotować, a trochę nawet nie chce się jeść. Wtedy idealne jest właśnie gazpacho - hiszpański chłodnik, którego przygotowanie nie zajmuje zbyt dużo czasu. Trochę tylko czasu zajmuje oczekiwanie na schłodzenie i przegryzienie się zupy. No bo jest to zupa, na którą pomysł powstał za czasów panowania arabskiego na Półwyspie Iberyjskim.

 Nie ma niewłaściwego przepisu na gazpacho. Może być białe, zielone, pomarańczowe lub czerwone, czyli tylko brak fantazji narzuca ograniczenia. Można jeść łyżką, zachowując część składników niezmiksowanych, można zmiksować i popijać z lodem. Tradycyjnie do gazpacho dodawany jest biały chleb, no ale trzeba pomyśleć o diecie bezwęglowodanowej i z niego zrezygnować. Moim zdaniem to w dalszym ciągu nie zmienia faktu, że to jest gazpacho. Można podawać z dodatkami lub bez dodatków. Ja na dzisiaj wybrałam wariant najprostszy, bez żadnych dodatków.

Mój dzisiejszy przepis jest następujący:
  • 1 kg  pomidorów bez skórki 
  • 3 zielone papryki
  • 3 ząbki czosnku
  • kilka dymek
  • 2 łodygi selera naciowego
  • 1 ogórek
  • 3 łyżki oliwy extra vergine
  •  3 łyżki octu balsamicznego
  • sól & pieprz
  • kilka kropli  sosu worchestershire
  • sok pomidorowy (opcjonalnie)
Wszystkie składniki pokroić i dokładnie zmiksować. Wstawić do lodówki na przynajmniej 1 godzinę, chętnie dłużej. Podawać z lodem lub bez, zagryzając selerem.
Możliwe, lecz niekonieczne dodatki to np.: 1 ogórek pokrojony w kostkę, 1 zielona papryka pokrojona w kostkę, szczypior pokrojony w paseczki lub też grzanki czosnkowe. 

A potem usiąść sobie w cieniu,  w ogrodzie - lub jak ja,  na balkonie z opuszczoną markizą - i delektować się gazpacho.

11 komentarzy:

kasiaaaa24 pisze...

Taki chłodnik, to idealne rozwiązanie na upalne dni :)

Pozdrawiam :)

lo pisze...

Miseczka zimnego gazpacho to jest coś czego teraz najbardziej pragnę.

Paula pisze...

idealny sposób na upały :)

Anonimowy pisze...

Fajnie, że przypomniałaś mi o Gazpacho. To będzie cudowna alternatywa dla chłodnika na najbliższy upalny weekend. Piękne zdjęcie:) Pzdr Aniado

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Lidko! Cudny sposób na chłodzenie! Robię na jutro! Dziś zajadam się chłodnikiem botwinkowym, ale gazpacho mam w planach od dawna. Dziękuję za przypomnienia i taki świetny przepis!
Pozdrawiam serdecznie:)

Arvén pisze...

Gazpacho kojarzy mi się z książką M. Musierowicz, gorącym latem i chłodną miską w dłoniach...i chyba tylko jednym określeniem - boskie!

grazyna pisze...

Oj, jak nabrałam na nie ochoty :)

Hankaskakanka pisze...

W ten weekend trzeba będzie zrobić. Powoli osiągam stan nasycenia chłodnikiem :)

miss_coco pisze...

To jest to Lidko, wlasnie wrocialam cala zlana potem z ogrodu, troche podlewalam, zeby sie odswiezyc, i wiesz, caly dzien dzisiaj o gazpacho myslalam ;))

LidKa pisze...

Cieszę się, że przypominiałam Wam o Gazpacho. Mam nadzieję, że je właśnie robicie - u nas kolejny upalny dzień:)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego weekendu.
PS. Ja też już sie trochę przejadłam chłodnikiem botwinkowym;)

jedrzej pisze...

pierwszy raz widzę przepis na gazpacho który pomija dodatek pieczywa. jadłem porre i gazpacho w wielu restauracjach w andaluzji, i muszę przyznać ze zawsze były one zagęszczane bułką. to przypomina mi trochę bazę do krwawej mery ;) ale będę musiał spróbować kiedyś tej wersji. pozdrawiam