W tej chwili prowadzę 2 zakwasy: żytni i pszenny. Na zdjęciu żytni stoi z lewej strony no i jak można się domyśleć, pszenny z prawej;)
Zaczęłam od żytniego bo podobno jest łatwiejszy, ale i tak pierwszą próbę po prostu wylałam. Myślę, że byłam zbyt niecierpliwa i wydawało mi się, że nic się w słoiku nie dzieje - choć pewnie działo się dużo. Druga próba powiodła się dużo lepiej i tego zakwasu teraz używam.
Korzystałam z przepisu sztokholmskiego guru od
zakwasów Martina Johanssona.
Dzień pierwszy:
1 dl letniej wody
30 g (1/2 dl) mąki żytniej
Wodę i mąkę wymieszać w słoiku i postawić w ciepłym miejscu - 22-25 stopni. Mieszanka ma stać przez 3 doby i w tym czasie być potrząsana - delikatnie - rano i wieczorem.
Dzień czwarty, rano:
1 dl letniej wody
90 g (1 i 1/2 dl) mąki żytniej
Wymieszać.
Dzień czwarty, wieczorem:
1 dl letniej wody
60 g (1 dl) mąki żytniej i oczywiście wymieszać.
Teraz proces powinien już się rozpocząć i zakwas powinien ruszyc na dobre. Jeśli są co do tego jakieś wątpliwości należy mu dać postać jakieś 10-12 godzin. Zapach może być bardzo różny - dużo słyszałam i czytałam o zapachu jabłek. No musze powiedzieć, że mój zakwas raczej pachniał zmywaczem do paznokci:) i dopiero im jest starszy, tym ładniejszy ma zapach. Teraz powinien już ładnie sie podnieść. Mój guru poleca wylanie prawie wszystkiego ( zostawienie w słoiku ok. 50 g mieszanki) i dokarmienie wg. proporcji 1dl wody/1 dl mąki.
Dzień piąty:
Jest dniem gotowego zakwasu - powinien urosnąć i mieć konsystencję musu czekoladowego. Jeśli tak jest to można się zabrać za pieczenie pierwszego chleba. Jeśli nie to trezba poczekać lub jeśli się jest perfekcjonistą zacząć od nowa.
O zakwasie pszennym napiszę już chyba jutro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz